TelAwiw Online

Niezależny portal newsowy & komentarze, Izrael, Arabowie, Świat.

W kategorii: | październik 16, 2014 | 1:59

Czy Dania złości się na Turcję z właściwego powodu? – ALEKSANDER MILCHTACH SLAW

Dania i Turcja są na najlepszej drodze do kryzysu dyplomatycznego. Przyczyną konfliktu jest B.H. – obywatel duński libańskiego pochodzenia, którego władze tureckie zatrzymały w kwietniu za posługiwanie się fałszywym paszportem. Osadzony w tureckim pierdlu, osobnik ten szybko doszedł do wniosku, że duńskie więzienia mają nieodparty urok w porównaniu z tym, co Turcy byli w stanie mu zaoferować i obwieścił bez bicia (w co raczej wątpię, znając islamski wymiar sprawiedliwości), że jest poszukiwany przez duńskie władze. Za co? – Za próbę morderstwa na znanym duńskim dziennikarzu, Larsie Hedegaardzie.

W lutym 2013 roku B.H. przebrany za duńskiego listonosza, wywabił Hedegaarda z jego mieszkania na klatkę schodową pod pozorem dostarczenia paczki. Celując w głowę Hedegaarda z pistoletu z odległości kilkunastu centymetrów, dał poważną plamę nie tylko pudłując, lecz także salwując się ucieczką po szarpaninie z prawie trzy razy od siebie starszym Hedegaardem. Poddał tyły tak skutecznie, ze tego samego dnia uciekł do Turcji, podczas gdy duńska policja i wywiad zachodziły w głowę, kim jest napastnik i jak to możliwe, że jakby zapadł się pod ziemię. Bardzo kompetentne owe organizacje śledcze przeoczyły w swojej gorączce dochodzeniowej samochód dostawczy B.H. zaparkowany przed domem Hedegaarda przez całe dwa tygodnie.

Na wieść o zatrzymaniu B.H. w Turcji duńskie władze…natychmiast wystąpiły o jego ekstradycję i sprawa była w jak najlepszym toku.

Nagle jednak, tuż przed weekendem, doszły do duńskich władz niepokojące wieści z bliżej nieokreślonych źródeł (czytaj: obcych wywiadów), że B.H. został zwolniony z więzienia i przyłączył się do ISIS. Oczywiście nici z ekstradycji, z sądu w Danii i z jakże słusznego wyroku opiewającego zapewne na jakieś 5 miesięcy w zawieszeniu, bo w Danii przestępstwa ekonomiczne kosztują znacznie więcej niż morderstwa. Ale za to wybuchła Wielka Awantura, zwłaszcza, gdy sprawa dostała się do mediów.

Duńskie media wprawdzie nienawidzą Hedegaarda i chętnie doprowadziłyby do jego śmierci publicznej, ale próba fizycznego zabójstwa nawet dla nich nie jest do zaakceptowania. Hedegaard jest mianowicie znany ze swojego bezkompromisowego wkładu w walkę przeciwko islamizacji Danii. Jest on także współzałożycielem Towarzystwa Wolności Druku, organizacji walczącej o zachowanie wolności słowa w Danii. Wedle TWD i Hedegaarda wolność słowa, a także inne swobody obywatelskie, podlegają dzisiaj ostrym ograniczeniom pod wpływem politycznej poprawności mediów i polityków w stosunku do Islamu i jego wyznawców oraz z powodu autocenzury w obliczu ew. oskarżeń o rasizm. Nie mniej ważnym czynnikiem jest przemoc i próby intymidacji ze strony co bardziej zagorzałych wyznawców proroka w stosunku do osób nastawionych krytycznie do ich moralności i kultury i nawołujących do ograniczenia napływu imigrantów z krajów muzułmańskich do Danii.

Najbardziej zaskakuje chyba jednak reakcja lewactwa w duńskim parlamencie, które notorycznie jest pro-imigracyjne, jezuicko antyrasistowskie i gremialnie optujące za przyjęciem Turcji do Unii. Lewactwo to dzisiaj wysuwa najbardziej radykalne propozycje sankcji przeciwko Turcji, jak np. wycofanie duńskiej misji wojskowej z kraju w ramach retaliacji, ale tylko za niesłowność Erdogana, a nie za wspieranie ISIS. Awantura trwa dalej – ambasador Turcji wzywany na dywanik w duńskim MSZ, telegramy wysyłane do różnych ministerstw w Ankarze z żądaniami wyjaśnień, czy to prawda że został zwolniony, a jeżeli tak, to z jakiej racji… Zaś pan i władca Turcji, Erdogan, nie daje znaku życia, doskonale zdając sobie sprawę, że doprowadza polityków duńskich do białej gorączki z upokorzenia. Jak każdy dobry islamista, wie, że Bóg nim kieruje, a zresztą – cała ta Dania może mu przecież naskoczyć…

Spekulacje Duńczyków na temat scenariusza wypuszczenia B.H. z tureckiego pudła (może nie tyle spekulacje, co owe sławetne doniesienia służb wywiadowczych) idą w kierunku ISIS. Na nieszczęście (a może szczęście?) ci mili pupile i sprzymierzeńcy Turków we wrześniu byli uprzejmi porwać tureckich pracowników konsulatu w Mosulu w północnym Iraku. Dziwne było to porwanie, bo uwięziony konsul turecki w Mosulu był jednak w ciągłym kontakcie telefonicznym z Ankarą i nikomu włos z głowy nie spadł, co znając metody chłopców z ISIS uznać należałoby za cud. (Ciekawe czy specjaliści od cudów w Watykanie nie rozważaja już takiej mozliwości).

Jakby na to nie patrzeć, Erdogan, żeby nie stracić twarzy, musiał postawić sobie za punkt honoru, żeby swoich dyplomatów z łap tych niesfornych rzeźników wybawić. Jakieś dwa tygodnie temu obie wysokie strony doszły do porozumienia… i dyplomaci wrócili do Turcji, a B.H. wyszedł na wolność, o ile życie w szeregach ISIS można uznać za wolność.

W Danii oba te fakty są już zupełnie publicznie ze sobą łączone, nie tylko przez media, ale także przez parlamentarzystów wszelakich maści. W ramach umowy zapewne nie tylko B.H. został uwolniony, lecz razem z nim także tabuny innych oszołomów religijnych, lokalnych i obywateli zachodnich, trzymanych w tureckich więzieniach, bo oni nawet dla Turków mogli okazać się zbyt trudni do strawienia.

To są oficjalne spekulacje. Mniej oficjalne, niekoniecznie w Danii, idą bardziej w kierunku mediacji Turcji w sprawie sprzedaży ropy naftowej ISIS i utrzymywanie otwartych kanałów przerzutu broni dla dzielnych wojowników o Islam i kalifat, idee absolutnie Erdoganowi nieobce. W zamian za tak znaczącą dobrą wolę Turcji, ISIS pewnie przyjął na siebie inne znaczące zobowiązania bardzo ważne dla obu wysokich stron – mianowicie wyrżnięcie Kurdów syryjskich i irackich. Bowiem Kurdowie, którym koalicja anty-isowska obiecuje zaawansowaną broń do walki z ISIS (jak dotąd tylko obiecuje), i którym w związku z tym marzy się własne państwo kurdyjskie, spędzają Erdoganowi sen z oczu.

Jak na razie, wszystko jednak idzie po jego myśli – ISIS jest na dobrej drodze, żeby zwalczyć garstkę Kurdów broniących Kobani, skąd tysiące mieszkańców uciekło w kierunku Turcji po to tylko, żeby zastać zamkniętą granicę i zablokowaną drogę do relatywnego bezpieczeństwa po drugiej stronie. A szykuje się ostra rzeź, jeżeli Kobani dostanie się w ręce ISIS, z błogosławieństwem Erdogana. Bo Erdogan patrzy na Kobani jak, nieprzymierzając, batiuszka Stalin patrzył na powstanie warszawskie, w międzyczasie bombardując własnych Kurdów na południowym-wschodzie kraju, żeby przypadkiem nie mieli za dobrych pomysłów na życie.

I jakimś dziwnym trafem żadne z zachodnich, sprawiedliwych i przestrzegających praw człowieka państw, nie ma tego Erdoganowi za złe, żadnego oficjalnego potępienia jego bardzo niedwuznacznej roli w tej grze. Koalicji anti-isowskiej można pogratulować koalicjanta, a Unii Europejskiej można pogratulować przyszłego członka – wszyscy razem na siebie zasługują.

Wracając do punktu wyjścia. Czy kryzys dyplomatyczny z Danią przeraża Erdogana? Retoryczne pytanie. Czy B.H. jest szczęśliwy, że dostał się do ISIS, mimo że chciał wracać do Danii? Też chyba retoryczne pytanie. B.H. ma 27 lat, z wykształcenia jest inżynierem, absolwentem DTU, najlepszej politechniki w Danii, i do zamachu na Hedegaarda prowadził własną firmę konsultingową z zakresu turbin wiatrowych w Kopenhadze. Widziany z zewnątrz mógłby być wzorcem dobrze zintegrowanego emigranta, zadającego kłam twierdzeniom Hedegaarda o nieintegrowalności napływowej ludności islamskiej i ich niekompatybilności z kulturą i systemem politycznym Zachodu. Co zaś udowodnił?



Reklama

Reklama

Treści chronione