WIERSZE – Renata Jabłońska
błękit
po nieskażonym chmurami błękicie
nieba nad miastem które dyszy
upałem kurzem spalinami
jęczy pod naporem machin
wyburzających stare domy
cuchnie zgnilizną padliną
przypalonym tłuszczem
tanich knajp
płynie majestatycznie wielki
kolorowy balon
jak przywidzenie czy wirtualny
pokaz nostalgicznego miłośnika
dawno minionych lat
starych filmów
powieści Jules Verne’ a
balon romantyka
balon szaleńca
@
w księżycowej poświacie
chłodny obojętny księżyc
uparcie powleka bladością
piasek kamienie i nasze twarze
wydmy jak duchy wielorybów
morsów wielbłądów osaczają nas
ze wszystkich stron
zbladł nawet zielony ręcznik
na którym siedzimy w bezruchu
podobni do porzuconych posągów
i tylko pluszczący rytmiczny oddech
wzdychającego ku księżycowi
strojnego w jego poświatę morza
upewnia że nie nastąpił jeszcze
koniec świata
@
fale
pijane fale ślinią brzeg
na wilgotnym od tej czułości piasku
odciski moich bosych stóp
języki wody wymazują ich ślad
patrzę za siebie
długo już idę falistym skrajem plaży
lecz jedna para niezmytych jeszcze
śladów wywołuje wrażenie jakbym
nagle w tym miejscu wyrosła
może to prawda
może mnie przedtem nie było
bo jestem teraz inna
już nie ta która przed godziną
szła ku morzu
@
aura
wiosna lecz aura jesienna
trochę smutna
trochę senna
powietrze pyłem nasycone
minuty mijają powoli
jakby czas spowolnił tempo
choć to przecież niemożliwe
okrągło równomiernie
mierzony lub nie – jemu to
obojętne – czas się toczy
już go nie gonię
gwiżdżę na niego
liczę po swojemu
swój własny czas
ten dobry i ten zły
ten od miłości i od radości
od spotkań i od rozstań
i ten od pogodzenia
z nieuniknionym
wiosenny-jesienny dzień
spędzę w tempie zwolnionym
na rachunek mego własnego czasu
@
marmur i ołów
wczoraj niebo było nieruchome
intensywnie niebieskie z białymi
pasmami muśnięciami piórami
jak z rzadkiego marmuru
wczoraj to dobre dawno
minione spychane
w niepamięć
ożyło
dziś niebo jest ołowiane
niskie ciężkie groźne
tylko czekać aż zaczną się
jego pierwsze przed burzą pomruki
zapalam wszystkie lampy w domu
już nie chcę się poddać ciemności
nie chcę zapomnieć
choć tak bardzo boli
@
dusza
to coś
co ktoś
określił mianem
dusza
bezgłośnie we mnie
krzyczy
na zewnątrz dmie wichura
z hukiem obala
żelazną furtkę
stukają rozklekotane żaluzje . sercu brak powietrza
a we mnie pozorna cisza
tylu wspomnień i snów
serce moje duszo
do tańca was zapraszam
wodzirejem będę waszym
spróbuję was oszołomić
@
promy
nad tym innym
cieplejszym morzem opadły mnie
wspomnienia tamtego
szarego burzliwego
popłynęłbym żeby odnaleźć
dawne wzruszenia
po tylu latach
mądrzejsza spokojna
lecz nie kursują już promy
łagodnie łączące
przeszłość z teraźniejszością